• +48 533 367 799

Zaczyna brakować rąk do pracy w rolnictwie

Polskie ogrodnictwo i rolnictwo mogą wesprzeć pracownicy z Azji, jednak nie rozwiążą wszystkich problemów. Rozwiązaniem może być mechanizacja.

Zaczyna brakować rąk do pracy w rolnictwie

Ceny jabłek deserowych, czyli takich, które trafiają do sklepów, od wielu lat są na bardzo niskim poziomie. Jedyne wahania wystąpiły w czasie pandemii COVID-19, kiedy wzrosły o kilkaset procent, ale teraz wróciły do poziomu sprzed czasów covidowych. Dr inż. Mirosław Korzeniowski, prezes stowarzyszenia Agroekoton, zwraca uwagę na wzrost kosztów produkcji, zwłaszcza energii oraz robocizny, które są obciążeniem dla polskich sadowników. Siłą roboczą, która w ostatnich latach wspierała polskich producentów, byli głównie pracownicy z Ukrainy i częściowo z Białorusi. Z powodu ataku Rosji na Ukrainę ich brakuje. Dodatkowo, jak podkreśla ekspert, praca w rolnictwie staje się mniej atrakcyjna, bo cudzoziemcy mają coraz większe alternatywy w wyborze zatrudnienia, często preferując "pracę pod dachem".

Jego zdaniem to problem ogrodnictwa i rolnictwa w całej Unii Europejskiej. Szansą są kierunki kraje azjatyckie, takie jak Pakistan czy Bangladesz, gdzie przez różne agencje profesjonalne ściągani są pracownicy do prac również w polskim ogrodnictwie. – Oni w pewnym stopniu mogą wesprzeć nasze ogrodnictwo, ale na pewno nie rozwiążą wszystkich problemów – ocenia Mirosław Korzeniowski. Jak dodaje, rozwiązaniem mogą być "mechanizacja, automatyzacja, docelowo robotyzacja". – Widzimy, że w wielu dziedzinach polskiego ogrodnictwa takie trendy się dzieją. Mamy coraz więcej kombajnów do zbioru chociażby owoców i niektórych warzyw. Zaczęły się rozwijać urządzenia do automatycznego zbioru owoców. To jest dłuższa perspektywa, ale to jest światowy trend. Te nowe technologie, zwłaszcza cyfryzacja, docelowo mogą pomóc, ale to jest perspektywa 5-10 lat, żeby robotyzacja wkroczyła w większej skali do polskiego ogrodnictwa. Na razie to są wstępne fazy eksperymentalne – wskazuje prezes Agroekoton.

Obecne ceny skupu jabłek przemysłowych, czyli przeznaczonych do celów przetwórczych, wynoszą średnio kilkadziesiąt groszy. Natomiast jabłka deserowe osiągają w skupie ceny od poniżej złotego do maksymalnie dwóch złotych za owoce najwyższej jakości. Ceny zależą jednak od indywidualnych kontraktów. Dr Mirosław Korzeniowski wskazuje, że z uwagi na dużą ilość jabłek trudno oczekiwać, by firmy przetwórcze, których jest niewiele na rynku polskim, podniosły ceny skupu. Historycznie rynkami zbytu dla polskiego eksportu jabłek były dawne kraje Związku Radzieckiego, jednak z powodów politycznych, a także gospodarczych, powrót jest niemożliwy. Jak wskazuje ekspert, pewną alternatywą w ostatnich latach zaczął się stawać rynek egipski. Kierunkiem, w którym mogą się rozwijać producenci jabłek, jest też w kierunku Europy Środkowej, Zachodniej czy Skandynawii, jednak zdaniem dra inż. Mirosława Korzeniowskiego przedmiotem eksportu do tych państw będą jabłka klasy premium, a zdobywanie udziałów w tych rynkach będzie wieloletnim procesem.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka