• +48 533 367 799

Rośnie liczba elektryków na drogach. Brakuje przepisów dotyczących bezpieczeństwa

Samochody elektryczne są jeszcze nowością na rynku i dlatego na razie postępowania z nimi uczą się zarówno ich użytkownicy, jak i odpowiednie służby, w tym straż pożarna.

Rośnie liczba elektryków na drogach. Brakuje przepisów dotyczących bezpieczeństwa

Na koniec stycznia w Polsce było zarejestrowanych łącznie 67,1 tys. pojazdów z napędem elektrycznym, w tym 63,7 tys. osobowych i prawie 3,4 tys. dostawczych i ciężarowych. Tylko w pierwszym miesiącu tego roku ich liczba zwiększyła się o 2376, czyli o 56% więcej względem analogicznego okresu 2022 r. Nieco ponad połowę floty osobowych elektryków stanowią auta w pełni elektryczne (BEV).

BEV nie mają silnika benzynowego lub diesla, mają za to akumulator trakcyjny zbudowany z ogniw litowo-jonowych. Tak jak benzyna lub olej napędowy w silniku są główną przyczyną pożarów pojazdów konwencjonalnych, tak w samochodach elektrycznych może stać się nią akumulator. – Największe ryzyka związane z użytkowaniem pojazdów elektrycznych dotyczą sytuacji, w których dochodzi do ich uszkodzenia. Przykładowo w trakcie kolizji drogowej może dojść do uszkodzenia ogniw baterii i to jest sytuacja bardzo niebezpieczna, która nie musi nawet wystąpić od razu. Dopiero po jakimś czasie może wystąpić problem techniczny doprowadzający do incydentu pożarowego – wyjaśnia Tomasz Wiśniewski, prezes Polskiego Towarzystwa Ekspertów Dochodzeń Popożarowych. – Kolejnym takim momentem jest ładowanie, kiedy stosowane są niewłaściwe gniazda podłączeniowe albo przedłużacze. Użytkownik może np. zastosować jakieś przedłużenie przewodu przy ładowaniu domowym i wtedy mogą pojawić się problemy – dodaje ekspert. – Trzeba pamiętać, że są to tylko urządzenia i one mogą ulegać jakimś zjawiskom samoczynnym. Na przykład uszkodzenie dielektryka w ogniwie baterii również może samoistnie doprowadzić do takiego zdarzenia. Największą liczbę pożarów pojazdów mamy w wyniku działania umyślnego, czyli podpaleń, których jest w kraju bardzo dużo – tłumaczy.

Jak pokazuje raport opracowany przez Centrum Badań i Analiz PSPA, samozapłony akumulatora pojazdu elektrycznego to jednak sytuacje ekstremalnie rzadkie, do których mogą się przyczynić skrajne czynniki zewnętrzne jak długotrwałe podtopienie samochodu. Rzadkie są też sytuacje, kiedy do pożaru elektryka dochodzi w toku ładowania, co – podobnie jak w przypadku innych urządzeń elektrycznych mających akumulatory litowo-jonowe, np. smartfonów – zwykle jest efektem niezabezpieczonych albo wadliwych kabli bądź stacji ładowania. W celu zapewnienia bezpieczeństwa podczas ładowania w samochodzie elektrycznym jest cały wachlarz rozwiązań, jak np. układ chłodzenia akumulatora, sterownik nadzorujący proces ładowania, czujniki temperatury i upływu prądu oraz specjalny system blokad, który powoduje, że prąd może przepływać tylko po potwierdzeniu prawidłowego podłączenia wtyczki ładowania. Pożar akumulatora jest zjawiskiem rzadkim nawet w przypadku ekstremalnych kolizji drogowych. Nowoczesna konstrukcja ogniw litowo-jonowych, jak i samych samochodów elektrycznych powoduje bowiem, że w większości tego rodzaju zdarzeń nie dojdzie do uszkodzenia akumulatora.

Statystyki Państwowej Straży Pożarnej pokazują, że pożary elektryków są jak na razie zjawiskiem bardzo rzadkim. W 2022 r. w Polsce było zaledwie 10 takich incydentów, co przy ogólnej liczbie takich aut oznacza, że współczynnik pożaru na 100 samochodów wynosi 0,03, prawie tyle samo co w przypadku samochodów spalinowych (0,04). W ubiegłym roku paliły się one blisko 8,4 tys. raza, ale ich ogólna liczba to ok. 20 mln.

Jak wskazują w raporcie analitycy PSPA, samochody elektryczne są jeszcze nowością na rynku i dlatego na razie postępowania z nimi uczą się zarówno ich użytkownicy, jak i odpowiednie służby, w tym straż pożarna. Kwestie gaszenia pożarów BEV stają się tematem odpowiednich wytycznych. Drugą kwestią są warunki techniczno-budowlane – miejsca postojowe tych pojazdów, czyli np. garaże podziemne w galeriach handlowych czy na osiedlach, nie są dziś przystosowane pod kątem bezpieczeństwa. To istotne o tyle, że w przyszłości – chociażby ze względu na unijne przepisy, które od 2035 r. będą zakazywać sprzedaży nowych samochodów spalinowych – elektryki staną się na drogach standardem. Według prognoz w 2025 r. sprzedaż samochodów zeroemisyjnych w Polsce przekroczy poziom 100 tys. sztuk rocznie.

fot. unsplash.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka