Warunkiem otrzymania dofinansowania z tarczy antykryzysowej było nieprzerwane prowadzenie działalności gospodarczej w okresie od dnia złożenia wniosku do dnia 31 grudnia 2021 r. oraz rozliczenie nadwyżki otrzymanej subwencji finansowej. Część przedsiębiorców otrzymała pomoc finansową, a teraz musi zwrócić jej część do końca czerwca tego roku. Jednak nie wszyscy zamierzają to zrobić.
Portal Money.pl opisuje sytuację pana Grzegorza, który prowadzi z żoną smażalnię ryb. Mężczyzna złożył do PFR wniosek o dofinansowanie, a gdy rząd ogłosił trzecią falę pandemii na początku 2021 r., trójka jego pracowników z czasem zwolniła się z pracy. – Wyliczono mi wówczas, że mój spadek obrotów wynosił 58%. Tymczasem by otrzymać 100% dofinansowania poniesionych strat, spadek obrotów musiał wynosić 60 proc. – wyjaśnił.
Przedsiębiorca otrzymał 54 tys. zł dofinansowania na utrzymanie trzech pracowników. Jednak zgodnie z regulaminem tarczy finansowej 2.0 musi oddać pieniądze Polskiemu Funduszowi Rozwoju, gdyż nie utrzymał pracowników w zatrudnieniu i nie znalazł nowych. – Miałem fikcyjnie zatrudniać ludzi w smażalni, która była przez pół roku zamknięta z powodu rządowych lockdownów? To absurd. Po odejściu załogi pracowaliśmy z żoną i dziećmi, bo groziło nam bankructwo! Nikt zresztą nie chciał do nas przyjść do pracy. Wszyscy omijali gastronomię z daleka – powiedział.
Pan Grzegorz zapowiedział, że nie odda Funduszowi 54 tys. zł, bo "państwo winne jest mu w sumie ok. 300 tys. zł za straty wywołane wszystkimi lockdownami". Przedsiębiorca potwierdził, że przystąpił do pozwu zbiorowego przeciwko Skarbowi Państwa i czeka na wyrok sądu i odszkodowanie.
Podobnych przypadków w Polsce jest znacznie więcej. Jak mówi Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, część firm zaciąga kredyty, aby spłacić PFR. Jeśli nie zrobią tego do końca czerwca 2022 r., będą musiały oddać całość subwencji. – Kiedy stopy procentowe rosną, a banki podnoszą oprocentowanie kredytów, spłacanie pożyczki innym kredytem może być przysłowiową pętlą na szyję – ostrzega. Jak dodaje, część przedsiębiorców zapowiedziała, że nie zwróci pieniędzy i poczeka na pozwy sądowe od PFR.
Prezes PFR Paweł Borys zapowiedział, że wspólnie z ministrem rozwoju Waldemarem Budą pracuje nad modyfikacją programu. Jak tłumaczył, zmiany mają polegać na tym, że w przypadku niedokonania terminowego zwrotu nadwyżki otrzymanego wsparcia "wymagana będzie tylko kwota nadwyżki, a nie cała kwota subwencji". Pojawić się ma również możliwość umownej restrukturyzacji zadłużenia przedsiębiorców, którzy będą mieli problemy z terminową realizacją swoich zobowiązań. Zmiany mają zostać ogłoszone w przyszłym tygodniu.
fot. unsplash.com
oprac. /kp/