• +48 533 367 799

Zakończenie wojny w Ukrainie mogłoby zahamować wzrost cen w sklepach

Szczyt drożyzny eksperci przewidują na przełom maja i czerwca przyszłego roku. Inflacja może wówczas przekroczyć 30%.

Zakończenie wojny w Ukrainie mogłoby zahamować wzrost cen w sklepach

We wrześniu codzienne zakupy zdrożały średnio o 24% w porównaniu do cen sprzed roku. Czytaj więcej: Drożyzna w sklepach nie odpuszcza. Ceny wzrosły o 24% w ciągu roku. Jak stwierdza dr Andrzej Maria Faliński, były dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, wciąż nie jest to szczyt inflacji. Nie ustają jej przyczyny, a kumulują się następstwa, czyli słabsze wyniki firm i problemy z finansowaniem przedsiębiorstw. Jego zdaniem bezrobocie już puka do polskich drzwi, wbrew dotychczasowym wynikom rynku pracy. Do tego import gwałtownie rośnie i jednocześnie drożeje z powodu osłabienia złotego. Z kolei rynki eksportowe słabną, a krajowi producenci uciekają z towarami do krajów płacących w mocniejszych i niesłabnących walutach. To wszystko napędza polską inflację.

Zdaniem ekspertów świąteczne zakupy będą naprawdę drogie, bo staną się okazją do odrobienia rosnących strat producentów i handlu. Poza tym pojawią się w większej ilości produkty importowane, a słaby złoty wesprze gwałtowny wzrost cen. Szczyt inflacji powinien nastąpić dopiero na przełomie maja i czerwca 2023 r. Wówczas może być nawet na poziomie 30%. Aktualnie wskaźnik ten wynosi 17,9%. – Należy spodziewać się dalszego wzrostu cen w sklepach. Jednak produkty nie będą już drożały tak szybko, jak w pierwszej połowie tego roku. Z uwagi na te same czynniki wzrostu cen we wszystkich kategoriach największe podwyżki będą dotyczyły mięsa, nabiału oraz produktów sypkich – zapowiada dr Hubert Gąsiński z WSB w Warszawie. Dodaje, że kontynuacja wojny w Ukrainie ma bardzo silny wpływ na gospodarkę światową, a tym samym – na polską. Według niego zakończenie działań zbrojnych będzie jednym z bezpośrednich czynników zahamowania dalszego wzrostu cen w sklepach.

Eskalacja konfliktu przekłada się też na osłabienie krajowej waluty i mniejszą wartość inwestycji w kraju. – Wojna w Ukrainie to jeden z najważniejszych czynników wpływających na koszty codziennych zakupów w sklepach detalicznych, przede wszystkim poprzez windowanie cen surowców energetycznych, ale też nawozów, produktów zbożowych i tłuszczów. Myślę, że jak najszybsze zakończenie konfliktu zbrojnego ograniczyłoby presję na wzrost cen – potwierdza Marcin Luziński, ekonomista Santander Bank.

Według niektórych ekspertów w związku z szalejącą inflacją w najbliższych miesiącach dojedzie do znacznego spadku konsumpcji. Artykuły podstawowe, niezbędne do życia, mają małą elastyczność cenową, a dobra wyższego rzędu – wysoką. Z tych drugich można zrezygnować, a mniejszy popyt wymusi na dostawcach obniżenie ceny. Już teraz maleje sprzedaż produktów komplementarnych, a podaż stara się odpowiadać na potrzeby konsumentów, oferując tańsze substytuty, często o niższej jakości. – Z uwagi na rozpoczęcie okresu jesienno-zimowego nastąpi spadek konsumpcji. Sama inflacja nie będzie bezpośrednio wpływać na spożycie konsumenckie, tylko na przejście w kierunku oszczędności oraz spłaty ewentualnie zaciągniętych kredytów na okres wakacyjny. W długim horyzoncie czasowym zmiana nawyków finansowych Polaków i wzrost rynkowych stóp procentowych, ustalanych przez NBP, przyczynią się do zmniejszenia cen w sklepach – przewiduje dr Hubert Gąsiński.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka