• +48 533 367 799

Fali niewypłacalności przedsiębiorstw nie zatrzyma nawet ustabilizowanie cen energii

Na koniec września liczba zleceń windykacyjnych wzrosła o 40% rdr. Największe problemy, zarówno z odzyskiwaniem, jak i regulowaniem swoich zobowiązań, mają mniejsze firmy.

Fali niewypłacalności przedsiębiorstw nie zatrzyma nawet ustabilizowanie cen energii

Wysokie rachunki za energię, rosnące stopy procentowe i koszty pracy, presja inflacyjna i zakłócenia łańcuchów dostaw – te czynniki negatywnie odbijają się na rentowności polskich firm, które od prawie trzech lat funkcjonują w warunkach nieustającego kryzysu. Efektem jest wzrost liczby niewypłacalności. – Tego kryzysu nie zażegna nawet ustabilizowanie cen energii, ponieważ czynników kosztowych, które go powodują, jest o wiele więcej – wskazuje Sławomir Bąk, członek zarządu ds. oceny ryzyka Allianz Trade.

Według danych ubezpieczyciela w Polsce miał miejsce największy na świecie wzrost liczby niewypłacalności przedsiębiorstw w porównaniu do przedkryzysowego 2019 r. Po trzech kwartałach tego roku ich liczba zwiększyła się o 129% w porównaniu z tym samym okresem ostatniego roku przed pandemią. – Po części odpowiada za to uproszczenie procedur restrukturyzacyjnych w czasie w pandemii, ale to byłoby zbyt proste tłumaczenie. Przedsiębiorcy stykają się aktualnie z bardzo wieloma problemami i widzimy, że rok do roku mamy już wyraźny wzrost liczby niewypłacalności w całej gospodarce, który na koniec września sięgnął 5% rok do roku. Trzeba zauważyć, że ubiegły rok, będący punktem odniesienia, też wcale nie miał niskich poziomów – mówi Sławomir Bąk. Firma ocenia, że na koniec roku liczba niewypłacalności polskich firm będzie o 10% wyższa niż przed rokiem. Również w przyszłym roku ubezpieczyciel spodziewa się podobnego przyrostu.

Jak wskazuje ekspert, oficjalne odczyty dotyczące liczby niewypłacalności są jednak i tak zaniżone, co jest efektem dużej skali zawieszania i wyrejestrowywania firm. Tylko we wrześniu tego roku z rynku zniknęło w ten sposób ponad 60 tys. podmiotów. Wiele przedsiębiorstw, zwłaszcza tych mniejszych, znika bez dopełniania jakichkolwiek formalności. – Bardzo wielu przedsiębiorców decyduje się właśnie w ten sposób zakończyć swoją działalność, zanim wpadną w poważne tarapaty. O tyle dobrze, jeśli odbywa się to bez pozostawiania za sobą długów. Mamy jednak do czynienia z przypadkami, w których zakończenie działalności wiąże się z nieuregulowanymi zobowiązaniami i które nie są ujęte w żadnych statystykach. To jest ogromny problem dla firm, które pozostają na rynku, ponieważ takie długi bardzo ciężko się windykuje – podkreśla Sławomir Bąk.

Na koniec września liczba zleceń windykacyjnych wzrosła o 40% rdr. Największe problemy, zarówno z odzyskiwaniem, jak i regulowaniem swoich zobowiązań, mają mniejsze firmy. Jednak od III kwartału widać też dużą dynamikę napływu zleceń windykacyjnych dotyczących firm średnich i dużych, co jest efektem topnienia rezerw finansowych nawet wśród tych większych podmiotów.

– Przedsiębiorcy mają przede wszystkim bardzo duży problem z bezprecedensowym wzrostem kosztów prowadzenia działalności. To oczywiście wiąże się z presją na marże, ale nie we wszystkich branżach firmy są w stanie przełożyć ten wzrost kosztów na ceny swoich wyrobów i usług. Dość dobrze poradziła sobie z tym branża spożywcza, natomiast w branży produkcyjnej, usługach czy gastronomii już tak wesoło nie jest, ponieważ przedsiębiorcy muszą pamiętać o popycie, którego nie mogą zdusić – tłumaczy ekspert.

W reakcji na drastyczny wzrost kosztów firmy od miesięcy podejmują też działania, które mają go ograniczyć. Wiele z nich zainwestowało już w instalacje fotowoltaiczne i własne źródła OZE. Wśród innych sposobów na przetrwanie są też m.in. zakupy energii na rynku spotowym, ograniczanie wykorzystywanej powierzchni biurowej i produkcyjnej, ograniczanie skali produkcji i zawieszanie wszelkiego rodzaju energochłonnych przedsięwzięć. Część funkcjonuje też „na pół gwizdka”, przez dwa–trzy dni w tygodniu, a za pozostałe dni wypłacając pracownikom postojowe.

Ekspert ocenia, że ewentualne ustabilizowanie cen energii przyniesie wytchnienie przedsiębiorcom, ale nie zażegna kryzysu, ponieważ składa się na niego o wiele więcej czynników kosztowych – jak choćby wzrost płacy minimalnej od stycznia, a następnie od lipca 2023 r., który przełoży się na wzrost kosztów zatrudnienia w przedsiębiorstwach. – Koszty pracy zapewne będą rosły nadal, więc przedsiębiorcy już szukają tu sposobów optymalizacji i często nie zastępują odchodzących pracowników nowymi. Trzeba też pamiętać o koszcie pieniądza, który jest bardzo wysoki i zapewne taki pozostanie jeszcze przez jakiś czas – ocenia Sławomir Bąk.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka