Średnie ceny towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie wzrosły o 4,7% w porównaniu do sytuacji rok wcześniej. Wynik ten był nieco niższy niż w październiku (5%) i okazał się zgodny z przewidywaniami większości analityków. Jednak obecny poziom inflacji pozostaje przedmiotem dyskusji.
Prof. Paweł Wojciechowski, przewodniczący Rady Instytutu Finansów Publicznych i były minister finansów, tłumaczy, że obniżenie inflacji za listopad spowodowane było głównie przez statystyczny efekt bazy z 2023 r., gdy ceny były naprawdę wysokie. – Do końca roku nie należy oczekiwać mocnego wzrostu, ponieważ trudno spodziewać się drożejącej ropy. Jednak czynnikiem podtrzymującym presję cenową pozostanie inflacja bazowa, czyli ta po odliczeniu cen żywności, która nadal będzie na podwyższonym poziomie, ok. 4,2% – wskazuje. Prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów, zwraca uwagę, że sprzedaż detaliczna w grudniu też wpływa na inflację, a w okresie świątecznym firmy w dużej części realizują istotną część swojego planu przychodowego. – Co roku jest podobnie, więc mamy również efekt bazy z poprzedniego roku, ale popyt przesuwa się teraz w stronę towarów droższych. Dlatego w grudniu otrzemy się o 5%, choć cel inflacyjny był wyznaczany do 3,5% – podkreśla. Również prof. Marian Noga z Uniwersytetu WSB Merito, były członek Rady Polityki Pieniężnej, uważa, że grudniowa inflacja wyniesie 4,9% lub 5%. – Rosnąca w dużym tempie konsumpcja sprzyja temu wynikowi, podobnie jak zwiększone wynagrodzenia, które często pojawiają się w grudniu. Płace rosną szybciej od inflacji i nie ma żadnej przyczyny, żeby one w grudniu nie rosły tak dalej. Będzie to kolejna przyczyna wzrostu cen w tym miesiącu – tłumaczy ekspert.
Agata Filipowicz-Rybicka, główna ekonomistka w Alior Banku, także ocenia, że inflacja w grudniu powinna wzrosnąć do poziomu 5%. W jej ocenie największy wpływ na to nadal będą wywierać ceny energii i żywności oraz inflacja bazowa. Paliwa z końcem roku, ze względu na efekty bazy, zaczynają mieć ujemny wpływ na inflację. W grudniu spodziewa się stabilizacji inflacji bazowej nieco powyżej 4% rok do roku. – Listopadowy odczyt inflacji nie był dla nas zaskoczeniem. Szacowaliśmy dokładnie 4,6%. Jeżeli mielibyśmy typować możliwe zaskoczenie w grudniowych danych, to po stronie czynników ograniczających inflację mogłoby ono pochodzić ze strony przecen przedświątecznych szczególnie w obszarze dóbr, do których na pewno jest przestrzeń wobec słabej koniunktury w przemyśle i utrzymującej się ujemnej dynamiki inflacji producenckiej. Główne ryzyka dla wyższej inflacji niezmiennie związane są z obszarem usług – wyjaśnia ekspertka.
Według prof. Pawła Wojciechowskiego inflacja na koniec roku może osiągnąć ok. 4,9%, co oznacza nieznaczny wzrost. W konsekwencji średnioroczna inflacja za 2024 r. wyniesie około 3,7%, co jest wartością niższą od rynkowych prognoz sprzed roku. Z uwagi na silny efekt bazy listopadowy odczyt inflacji był zgodny z oczekiwaniami, a jeśli ten trend się utrzyma, to również grudniowy odczyt powinien potwierdzić tę tendencję, kształtując się na poziomie około 4,9%. – Nie zapominajmy o efekcie zubożenia, który dodatkowo kumuluje się w drugim półroczu. Związany jest z większymi wydatkami na energię, a krótszy dzień powoduje, że ludzie ubodzy szybciej biednieją. Z tego wynika gwałtowny przyrost ubóstwa choćby wśród emerytów, którzy muszą redukować inne wydatki. Muszą bowiem pokryć zwiększone koszty związane z droższą energią – zaznacza prof. Witold Modzelewski.
Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych z DI Xelion, zwraca uwagę na utrzymującą się powściągliwość konsumentów. Chociaż grudzień jest miesiącem o podwyższonej aktywności zakupowej, to styczeń zazwyczaj przynosi spadek wydatków, a do tego jest dużo różnego rodzaju promocji i wyprzedaży. W związku z tym przyszły poziom inflacji jest trudny do oszacowania.
fot. freepik.com
oprac. /kp/