Według danych Forum Energii w 2021 r. produkcja energii elektrycznej z węgla w Polsce po raz pierwszy w historii spadła poniżej 70%. Coraz większa rolę odgrywają źródła odnawialne - głównie za sprawą fotowoltaiki i elektrowni wiatrowych na lądzie - oraz gazowe. Zgodnie z rządową polityką na koniec tej dekady udział węgla w strukturze zużycia energii brutto w Polsce ma już nie przekraczać 56%.
Wygaszana jest więc działalność kopalni węgla kamiennego. Zgodnie z umową społeczną podpisaną przez rząd z górnikami ostatnia przestanie działać w 2049 r. Co stanie się z pracownikami? – Obecna sytuacja na rynku pracy jest dla nich bardzo korzystna, głównie ze względu na malejące zasoby. Natomiast konieczne jest systemowe wsparcie tych osób, aby mogły one nabyć kompetencje i kwalifikacje, które są potrzebne, żeby odnaleźć się w innych segmentach rynku. Tu pozwolę sobie przywołać określenie „górnicy na dachy” – osoby, które w tej chwili pracują w kopalniach, mogą przecież znaleźć zatrudnienie choćby przy budowie i eksploatacji farm wiatrowych czy innych odnawialnych źródeł energii – mówi Monika Fedorczuk, ekspertka ds. rynku pracy Konfederacji Lewiatan.
Według raportu Instytutu Badań Strukturalnych w latach 2015–2040 przy realizacji ambitnej polityki klimatycznej łączna liczba miejsc pracy w górnictwie spadnie o ok. 50 tys. Nie oznacza to, że tyle osób straci pracę - do 2040 r. 53 tys. górników odejdzie na emeryturę. Reszta będzie zmuszona do zmiany pracy. Duże szanse na znalezienie nowego zatrudnienia mają oni m.in. w sektorach przetwórstwa przemysłowego, transportu czy budownictwa. W przypadku górników z niższym wykształceniem znalezienie atrakcyjnej pracy poza kopalnią może się wiązać z koniecznością zdobycia dodatkowych kwalifikacji.
W sondażu przeprowadzonym na potrzeby raportu IBS górnicy jako główny kierunek poszukiwania nowej pracy wskazywali przede wszystkim sektor wydobywczy niezwiązany z węglem (20%), transport (14,9%) i branżę motoryzacyjną (14,8%). 10,7% pytanych wskazało na energetykę odnawialną.
– Jeżeli chodzi o popyt na nowe zawody, bardzo wiele zależy od dwóch czynników. Przede wszystkim od tego, jak będzie stanowione prawo, na ile ono umożliwi rozwój inwestycji. Po drugie – od środków, w tym również publicznych, które zostaną przeznaczone na wsparcie odnawialnych źródeł energii. To są dwa czynniki, które w największym stopniu będą oddziaływać na to, kiedy i ilu specjalistów będziemy potrzebować – wyjaśnia Monika Fedorczuk.
Jak zapowiedział pełnomocnik rządu ds. OZE Ireneusz Zyskam do 2040 r. ma w Polsce powstać od 60 do nawet 77 tys. nowych miejsc pracy. To właśnie niedobór wykwalifikowanych kadr, których już w tym momencie brakuje, może w przyszłości okazać się barierą w rozwoju projektów z zakresu morskiej energetyki wiatrowej.
– Problemem polskiego rynku pracy jest obecnie brak specjalistów, również w zakresie odnawialnych źródeł energii. Mamy już szkoły techniczne, które kształcą w tym kierunku. Natomiast wciąż jest to niewystarczająca liczba w stosunku do potrzeb rynku pracy. Poza tym edukacja zawsze jest trochę opóźniona w stosunku do rynku pracy, więc pytanie, czy mamy w ogóle specjalistów gotowych obsłużyć farmy wiatrowe, które powstaną za moment. Tutaj niewątpliwie duża jest rola szkolnictwa technicznego i zawodowego, ale istotne jest też stworzenie takiego systemu, który umożliwi nabywanie konkretnych, potrzebnych na rynku kwalifikacji w formie krótkich szkoleń. Część osób, które chcą zmienić pracę, ma tzw. bazowe umiejętności techniczne i nie potrzebują całego programu kształcenia. Wystarczy, jeżeli uzupełnią swoje kwalifikacje o te, których im brakuje – mówi ekspertka.
Sektor OZE nie jest jedynym, który w związku z postępującą dekarbonizacją będzie tworzyć nowe miejsca pracy i zgłaszać rosnące zapotrzebowanie na specjalistów. – Czeka nas ogromna zmiana w zakresie transportu, zarówno indywidualnego, jak i zbiorowego, w zakresie przewozu towarów. W tej chwili większość samochodów wciąż ma silniki spalinowe, ale to będzie się zmieniać, bo cała polityka idzie przecież w stronę tego, żebyśmy przesiedli się do samochodów elektrycznych. To oznacza nowe projekty, nowe wykonawstwo, być może pojawią się też zupełnie nowe zawody, np. przy obsłudze czy serwisowaniu tych samochodów – ocenia Monika Fedorczuk.
fot. pexels.com
oprac. /kp/