Niemiecki rząd zaakceptował projekt ustawy dotyczącej wykwalifikowanych pracowników imigrantów spoza Unii Europejskiej. Nowe przepisy oznaczają otwarcie granic naszych zachodnich sąsiadów między innymi na pracowników z Ukrainy, którzy stanowili dotychczas solidną siłę roboczą w polskich przedsiębiorstwach, a co za tym idzie - mieli poważny wpływ na rozwój naszej gospodarki i stabilność systemu ubezpieczeń.
Od kilku lat to właśnie obywatele Ukrainy są jedną z największych grup narodowościowych zatrudnianych w Polsce. Wielu naszych wschodnich sąsiadów pracuje choćby w Raciborzu oraz Wodzisławiu Śląskim. Według danych udostępnionych przez ZUS w Polsce ubezpieczonych jest prawie 590 tysięcy obcokrajowców. Niemal 75% z nich stanowią obywatele Ukrainy, dzięki czemu z jednej strony wzmacniają nasz Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, z drugiej natomiast, nabywają prawo do licznych świadczeń oraz stanowią znaczącą grupę pracowników polskich firm.
Ukraińcy wybierają nasz kraj głównie ze względu na odległość i w miarę dobre warunki płacowe. Polska jest dla nich pełnoprawnym krajem Zachodu, w którym warto nie tylko pracować, ale i mieszkać. Wkrótce stan ten może jednak ulec radykalnej zmianie ze względu na otwierające się przed naszymi wschodnimi sąsiadami możliwości. Wszystko za sprawą nowego kierunku i sposobu postrzegania rynku pracy przez niemiecki rząd. Firmy z Niemiec coraz częściej narzekają bowiem na brak rąk do pracy, a władze tego kraju nie pozostają głuche na apele przedsiębiorców.
Efektem tego stało się przyjęcie ustaw w sprawie imigrantów, którzy mają na tyle wysokie kompetencje i kwalifikacje, aby z sukcesem pracować w niemieckich firmach. Nowe przepisy mają regulować standardy ich zatrudnienia, nauki zawodów i rozwoju. To ogromna szansa nie tylko dla samych imigrantów, ale także niemieckich pracodawców. Z drugiej strony - to kiepska wiadomość dla Polski. Szacuje się, że nasz kraj może opuścić w przeciągu kilku lat nawet 60% pracowników z Ukrainy. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców podjął się ponadto oszacowania, ilu mniej więcej pracowników może zniknąć z polskiego rynku pracy. Okazuje się, że możemy mówić nawet o 500 tysiącach pracowników.